Mundury zamiast koronek - Anna Świrszczyńska

Harcerka

Kiedy umierała w szpitalu
powiedziała koleżankom że się wstydzi
że jest wojna że ona jest żołnierzem
więc się bardzo wstydzi ale prosi
ona nigdy nie była na zabawie
żeby ją ubrały po śmierci w tę sukienkę
z koronką


Gdy umarła ubrały ją w sukienkę
I stanęły we cztery na baczność
przy jej łóżku i stały godzinę


Coraz częściej, bardzo i bardzo dotyka mnie problem konieczności naginania i rozciągania czasu. Mimo wszystko, cieszę się zawrotnym tempem życia, masą projektów, w których siedzę po uszy. Smuci trochę fakt odkładania spotkań ze znajomymi, niemożność odpisania na wszystkie maile i to, że w sukience pojawiam się raczej w pracy (bo trzeba); raczej nie na imprezach.

Harcerki podczas służby chodzą w rzeczach dość odświętnych – spódnica plus bluza mundurowa; zdarza się, że z białym kołnierzem. I pas. I beret. W okresie wojennym ze strojem bywało różnie, wiadomo. Trzeba było tylko odznaczać się tak, żeby inni wiedzieli (mniej więcej), coś ty za jedna. Sukienki mundurowe też zdarzało się pewnie skądś kombinować, albo sukienki – przebrania, żeby w czasie akcji, udawać kogo tam potrzeba.
Ważne, historyczne sprawy. Uśmiechnięte, idealne czarno – białe twarze na zdjęciach. Czarne i białe sukienki.

Czy w takim razie koronkowa kreacja na dawnej prywatce to nieważna sprawa?

Ubierasz.
Czujesz się kobietą bardziej niż w pyle, bardziej niż w spodniach, bardziej niż zwykle (chyba, że masz tę wrodzoną pewność siebie, której – na nieszczęście – daleko do stereotypu). Rozpuszczasz włosy. Falują lekko, sięgają koloru rękawów. Obracasz się. Kręci się z tobą. Kolejne kółko. Jeszcze i jeszcze. Nikt nie musi patrzeć. Jesteś sama
przed lustrem.
(mamy wyobrażenie, jedźmy więc dalej)

Nie była na zabawie, a chciała. Jej koleżanki nie wiedziały, czy stać w mundurach, czy ściągnąć, czy może jednak płakać.
Na największą uwagę w tym wierszu zasługują stojące na baczność. Piorunują mnie, mrożą. Nie wiedziały, co zrobić. Tak bardzo nie wiedziały, że aż im się zdarzyło coś prawie niemożliwego – powstrzymanie naturalnej reakcji.
Ubrały ją i stały.

Jak, czytając, zwizualizować sobie tak ochłodzone kobiety? Kto wyobraża sobie oddane przyjaciółki i brak lamentu po śmierci jednej? OK, one miały powód, można je wytłumaczyć. Wojna. O Wojnie każdy powie sobie sam, powie sobie dużo.  Ja powiem coś poza prawdziwą historią, coś w nawiasie przypuszczeń, uczuć, wierszowych domysłów. To stanie jest sztywno – ładno –  honorowe, ale i zakłopotane. One też się wstydzą, ale muszą, muszą wytrwać w formie. Co by się stało, gdyby wszystkie wtedy zaczęły płakać i myśleć, że Marysia nie żyje, że one też nigdy nie miały sukienki, że zaraz mogą zginąć, że nie będzie nic na kolację i nie wiadomo, czy Maciek, który podobał się całej paczce druhen, bezpiecznie dotrze z punktu A do C? Wszystko by się posypało. Trzeba było się odciąć, stać godzinę, palić znicze, od czasu do czasu coś napomknąć, pamiętać.

Skoro ten wiersz piorunuje, musi poruszać we mnie coś bardziej blisko – codziennego. Zamienię więc jedno z napisanych już zdań na takie – Nie byłaś na zabawie, a chciałaś . Dodaję newsy z korporacyjnej pracy moich koleżanek i wychodzi podobne odczucie. Skrobie, zastanawia. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz