Upominając się o Nie, po raz pierwszy, po raz pierwszy, po raz pierwszy...

Są czasem książki, do których nie sposób się zabrać bez klucza. W przypadku Nie klucz jest publiczny (zresztą jak ktoś już pisze o Nich - zaraz wrócę do odmiany - to z reguły od tego zaczyna). Więc po kolei:

1. "Słowo tytułowe Nie nie odnosi się do najczęstszego użycia tego słowa - jako kluczowej partykuły (...), ale do ubocznego w języku polskim zaimka «nie», wychodzącego od niemęskoosobowych form «ono» i «one» («oparłem się o nie»«odpowiadam za nie» itd.) (...)" [z Próby wyjaśnienia]
2. Całość składa się z 1159 i pół dwuwersów; ostatni dystych przeznaczony jest do uzupełnienia przez czytelnika.
3. Liczba dystychów jest związana z liczbą ofiar katastrofy w bangladeskim kompleksie Rana Plaza, który zawalił się w 2013 roku; około (co jest okrutnym słowem) 1130 pracowników zginęło w ciągu ok. 45 sekund.
4. "Pierwotną numerację dwuwierszy porzuciłem z przekonania, że nie oddałaby charakteru złożonej ofiary; żadna z ofiar nie była w końcu pierwsza, sześćsetna czy ostatnia. Pozostawienie uporczywie nawracającej liczby 1 wydaje mi się rozwiązaniem bliższym dla niemożliwego pojęcia tej sytuacji".

Jak Nie w ogóle czytać? Nie rozpoczyna się czeską bajką łańcuszkową, w której wyłączenie kolejnych elementów systemu doprowadza do katastrofy. Potem następuje ponad (okrutne słowo) 1150 dystychów pozbawionych tradycyjnie (okrutne słowo) rozumianej spójności. Nie jest o nich, o niewinnych ofiarach absolutnej niemalże obojętności świata na zachód od Bangladeszu (albo na wschód): obojętności przed, w trakcie i po katastrofie. Istotą ofiary jest jakaś celowość: ofiarę się składa w imię czegoś. Istotą tej ofiary jest jej bezcelowość. Dlatego Nie: książka, która mnie próbuje umieścić niedopisanym dystychem wśród około (okrutne słowo) 1150 ofiar. Zbliżyć. I zrobić to precyzyjnie.

Ach, jak to czytać? Może - jak pisze Przemysław Rojek - "należy zebrać tysiąc stu sześćdziesięciu recytatorów i niech czytają jednocześnie (i niech głos tego jednego z nich zamilknie w połowie)?"

Miałem przyjemność wysłuchać Nich przeczytanych w całości przez Konrada Górę w Stroniu Śląskim. Przeczytanie - głośne - choćby części książki, kilkunastu, może kilkudziesięciu dystychów - wbija. Pojedyncze słowa, brak składni: skojarzenia, asocjacje, słowa rzadkie i dziwne, jednostkowe, wyjątkowe: a jednocześnie bezsilność, gruzowisko sensu, gruzowisko ciał, biografii, słów.

I piszę o Nich znów ze świadomością, że tym postem nie zmieniam nic. Nie łudzę się, że kiedy pójdę kupić sobie spodnie albo kurtkę, nie będę roztrząsał, czy noszenie ubrania z metką "made in Bangladesh/China/Vietnam/itd. (okrutny skrót)" jest etycznie dopuszczalne.

Upomnienie się o Nie jest zatem gestem niemal pustym (moje upomnienie, nie Konrada Góry; nie mam wątpliwości, że gest Konrada Góry jest znaczący). Napisanie posta o tej książce jest gestem pustym. Opowiedzenie historii o Rana Plazie jest gestem pustym. Gestem, który nie zmienia niemal nic.

Co nie jest puste? Zapytanie, dlaczego to jest puste.

Okrutnych słów nie znajdziecie w Nie Konrada Góry.

Zresztą sami posłuchajcie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz