I znów jesteś bogatsza ode mnie - o tę śmierć
którą ci wymyśliłem i już się stała ważna:
w zalążkach Twoich piąstek dojrzewają chrabąszcze.
I jesteś ironiczna jak piszący się wiersz
a ja mam dłonie smutne jak opuszczone gniazda
i każda cząstka myśli znów ciebie żywą zmyśla.
I próbuję z warg zlizać niechcianą szorstką rosę
- rdza mówi językowi i język "nie" powtarza
Dłonie nie moje... Nagle gwiazda przez dłoń przecieka.
I choć zamknąłem oczy ugina się powieka
więc wiem już, że ta gwiazda jest twoją krwią, co rośnie
aż do nieba, najdłuższe spojrzenie twego serca.
„Rafał Wojaczek urodził się 6 grudnia 1945 roku w Mikołowie” – to sentencjonalne zdanie pada w prawie każdej książce, artykule i felietonie o Wojaczku. Wypowiadają je dziesiątki wykładowców, znajduje się w każdym podręczniku do literatury współczesnej. Nic dziwnego; twórczość Wojaczka jak żadna inna uwikłana jest w interpretacyjne problemy wynikające z mnogości zagadnień legendy, życiorysu, recepcji.
Ale szczerze mówiąc, niewiele mnie to obchodzi.
Rafał Wojaczek wiedział o tym doskonale, o tym, że mnie to niewiele będzie obchodziło, dlatego był uprzejmy rozwiązać sytuację za mnie, podejmując w swojej poezji trud, że się tak wyrażę, światotwórczy. Bo jego poezja, tak samo jak proza Kafki (Ja, Kafka!), tworzy zupełnie odrębny, alternatywny świat, w którym też jest Rafał Wojaczek. Dzięki temu ten urodzony w Mikołowie już mi do niczego niepotrzebny.
Wymyślona śmierć się staje ważna. Myśl poety, funkcjonująca teoretycznie tylko w odbiciu, zazębia się z rzeczywistością i wzbogaca adresatkę wiersza. Jest, chociaż jej nie ma, istnieje, przeraźliwie prawdziwa, a zarazem nie jest śmiercią realną, bo przecież wymyśloną, stworzoną, „staną”.
Tymczasem zamordowana pozostaje ironiczna jak piszący się wiersz, aż do bólu nadal żywa, mimo tego, że umarła. Nie pozostaje nic innego, jak zunifikować oba światy: każda cząstka myśli znów ciebie żywą zmyśla. Bez tej unifikacji świat odbity nie będzie prawdziwy. Myśl dziewczynę zabija i myśl dziewczynę wskrzesza, stając się tym samym aktem destrukcji i stworzenia, a w tym akcie ujawnia się jej istota: bolesna bezradność.
Z tej bolesnej bezradności, jak mi się zdaje, wynika przenikliwy, uderzający tragizm tej poezji, który nie pozwala się jej zestarzeć. Wojaczek w obrębie swojego świata odbitego może wszystko, w obrębie świata realnego nic nie może; i wierzę głęboko, że jego pokręcony życiorys wynika właśnie z niezgody na tę bezsiłę, a nie odwrotnie. Nie dlatego Wojaczek pisał wiersze, że żył, tylko żył, bo pisał wiersze; nie dlatego się zabił, że tworzył, ale tworzył, bo się zabił.
A chociaż zamknął oczy ugina się powieka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz