C:\Paweł Podlipniak\Madafakafares\Kantyczka dla Kurtza\E-120

E-120

posuń mnie za daleko to nie jest modlitwa
kobiet zabitych cichcem w martwych od słów wierszach
może to postrzał głowy z której wciąż wypływa
koszenila jak nektar z ostatnich chwil czerwca

i okrzyk palcie ołów w dni niezamierzone
gdy świst łopat śmigłowców rozsypuje popiół
z ognisk co nagą ziemię zwęgliły pod szronem
brunatnym od dojrzałych ziaren kawy z boku

pułkownik cicho mruczy madafakafares
próbując zważyć napis namazany nocą
na drzwiach chat pierworodnych przez gorliwe straże
pilnujące dzieciaków buszujących w zbożu

posuń mnie za daleko to spóźniony lament
chórzystów czuwających z palcami na spustach
w cieniu oliwnych gajów zanim mrok poplami
rozszerzone źrenice szkliste niczym judasz  
 

Wiersz ten jest częścią części tomu. Tom to Madafakafares, a część to Kantyczka dla Kurtza, bowiem cała książka składa się z czterech odrębnych fragmentów, które równie dobrze można traktować jako cztery odrębne tomy, tak bardzo różnią się tematyką. Wspólną za to mają poetykę.

Poetykę zbliżoną do tego, co dziś najlepiej streszcza się w definicji ekspresjonizmu – poetykę krzyku i rozpaczy, sprzeciwu wobec świata, przerażenia manifestacjami okrucieństwa. Ten wrzask objawia się również w warstwie językowej, w szczątkowej interpunkcji, w leksyce, operowaniu tylko krótkimi, mocnymi  słowami, a przede wszystkim w setkach nawiązań intertekstualnych, od których tomik aż ocieka,  a które poprzez odesłanie do uniwersalnych, zastanych już obrazów – zazwyczaj przerażających i ciemnych – kreują niesamowitą atmosferę ciężkiej klaustrofobii, w której rolę ścian pełnią objawy zła i jego realizacji we współczesnym świecie. 

To właśnie dzięki tym nawiązaniom tom urasta do rangi świetnej lektury, mimo pewnych braków, wynikających z przyjętej stylistyki – ekspresjonizm siłą rzeczy oznacza pewną dawkę wzniosłości, patetyczności, która od czasu do czasu zgrzyta w zębach. 

. Proszę spojrzeć, jak gęsto jest w przytaczanym wierszu: mamy tutaj i ucztę Baltazara, i Salingera, i modlitwę w gaju oliwnym i Judasza; oczywiście „dałoby się więcej”, ale to wszystko są historie o ogromnym potencjale tekstualnym, bardzo silnie nacechowane znaczeniami, od których w tym tekście aż trzeszczy. W dodatku wszystkie te legendy są ze sobą pomieszane, zgodnie z zasadami statystyki pomnażając możliwe odczytania.

Dzięki takiemu zagęszczeniu tekstualnych tropów Madafakafares stało się jednym z moich ulubionych tomów współczesnych; i szkoda, że tak niewiele osób go zna. Szczególnie, że z uwagi na wspomnianą ekspresyjność potrafi to być lektura wstrząsająca. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz