Widziałam wiele forów internetowych, na których 13 letnie dziewczynki (albo dziewczynki zdecydowanie starsze) pytały się nawzajem jak się bliskość robi i jak to wyliczyć, żeby znaleźć się na odpowiednim miejscu; w odpowiedniej, szczęśliwej lokalizacji. Trudne rzeczy. Liczy się trudno. Rozmarzone dziewczęta miewają problemy z matematyką. Wyliczają – raz odezwie się on, raz ja, a skoro teraz ja, to nie mogę potem raz jeszcze, bo się świat zawali; a z upragnionych lokalizacji zostaną nici. Czekają aż coś się wydarzy, patrząc z deszczowych okien swoich małych pokoików. Jeśli akurat nie płaczą, to być może właśnie, ocierają łzy koleżanek (za panów się nie wypowiem, chyba nie potrafię).
Na bliskość
Anatematyka nie przestaje przeliczać na wylot,
zaleca szczególną ostrożność. W przybliżaniu
najważniejszy jest dystans.
- Każda nieskończoność ma dwa końce - anatematyka żartuje,
zanim wyzna ku toksycznym od-do.
Wyrachowani do półprzytomności
liczymy siebie jak ostatnie monety na drżącej dłoni.
Chwiejna nadzieja, że starczy,
pokazowa pewność, ze jest w sam raz.
Matematyka jest gdzieś zawsze na początku nieśmiałych bliskości. Matematyka na temat bliskości – anatematyka? Może trochę, chociaż nie przekonuje mnie to zbytnio. Najbardziej kojarzy mi się z imieniem którego nie wolno wymawiać, z nazywaniem tak dookoła – żeby nie było, że nazwę, bo jak to zrobię, rzecz pryśnie, rozleje się, skończy, albo po prostu ktoś jej zaprzeczy.
Anatematka (…) zaleca szczególną ostrożność. W przybliżaniu
najważniejszy jest dystans
– cudowna wieloznaczność wersów. W anatematyce można się zawieść samemu i zawieść kogoś, zaokrąglając (padają słowa: mylisz się, to nie to), licząc za szybko (tobie to tylko o to chodzi!), ale też dukając, gubiąc się w działaniu (można czekać wieki!). Najgorsze jest to, że w tej dziedzinie nic nie jest definitywne, nic nie jest powiedziane. Opiera się na grach w oczekiwania i domysły, wrażliwości i gniewy, opiera się na grze w obserwację, w interpretowanie dziwnych umysłowych metapoziomów. Jest to zabawa, w której nie można zadawać pytań wprost, można tylko czasami (wersja dla odważniejszych) pokazać coś nieśmiałym gestem.
Jeżeli gra w gesty się uda, można liczyć dalej aż do wyliczenia; jesteśmy odtąd dotąd – ode mnie do ciebie; odcinek bez nazwy. Więc pracuje się znowu, żeby zostało tak, jak jest, albo jeszcze lepiej . Dobrze jednak nie mówić – jest lepiej, bo pryśnie, rozsypie się, skończy.
Anatematyka się śmieje, a im ręce się trzęsą, marzną. Marzną, trzęsą się, czyli pewnie jeszcze jakoś są. I tu się trzeba zgodzić – jest w sam raz. Nic nie trzeba wyliczać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz