Jak to mówią – l'amour?



Ileż trzeba mieć samozaparcia, żeby zwlec się z łóżka rano! Zdarza się – włosy wczoraj nieumyte, poskręcane w jakieś dziwne poduszkowe loki i kołdra tak bardzo do siebie ciągnie! Jak się zebrać w pół godziny, które się przydarzy do odjazdu autobusu, tramwaju? (Haśka wydaje na książki, nie na samochody).
Co robić najpierw? Można owinąć się w sweter i kawa, słaba – bo serce (niech dziś będzie niespieszne). Później włosy na szybko (związane; zostaną cały dzień mokre), kilka ubrań zawieszonych na krześle, tom w torebkę. Coś jeszcze? – jest!, więc usta zrobimy w drodze, chodź -  aplikacja jakdojadę kończy odliczanie!
Z takimi ustami lepiej. Twarz jakby pewniejsza – policzki koloru ścian, nie są już mocno blade. Wyróżnia się białość, ale i miękkie odcienie czerwieni, różu. Całkiem zajmujące. Powiedziałby wyspana lub nowy kolor włosów. Budowlańcy krzyczą – może by ją podwieźć. Poproszę tam, gdzie nikogo nie będzie.

Odkąd go poznała, nosi w kieszeni szminkę, to jest bardzo głupie nosić szminkę w kieszeni.

***
Odkąd cię poznałam, noszę w kieszeni szminkę, 
to jest bardzo głupie nosić szminkę w kieszeni, 
gdy ty patrzysz na mnie tak poważnie, jakbyś w moich 
oczach widział gotycki kościół. A ja nie jestem 
żadną świątynią, tylko lasem i łąką - drżeniem liści, 
które garną się do twoich rąk. Tam z tyłu szumi 
potok, to jest czas, który ucieka, a ty pozwalasz mu 
przepływać przez palce i nie chcesz schwytać czasu. 
I kiedy cię żegnam, moje umalowane wargi pozostają 
nie tknięte, a ja i tak noszę szminkę w kieszeni, odkąd 
wiem, że masz bardzo piękne usta.

Niedosłowne wyznanie godne nieśmiałej poetki. Tak się mówi o Poświatowskiej, że niepozorna, pełna wewnętrznych delikatesów. Dodatkowo chora, więc wszystko tym bardziej. Wyglądająca zza książki, z głębokiego łóżka. Smutna. Nieprawda(!), ale to już inna historia (odsyłam do Błażejowskiej).

Przejdźmy do praktyki. Do czego *** się przydaje?

W szkole był kiedyś taki chłopak, który pisał dla mnie wiersze. Gdy odmawiałam przyjęcia, wkładał je pod nóżki mojej ławki tak, że ławka się chwiała. Trzeba było poprawiać.
Później, jako bardzo romantyczna dziewczynka, kilka razy popełniałam podobne dziwności. Nie byłam taka dzielna – nie dawałam tego, co sama pisałam. Zdarzała się Poświatowska.

Jeden, jedyny raz, gdy byłam już większa i w ogromnym kryzysie emocjonalnym, zadedykowałam Odkąd cię poznałam. Z tej okazji wiem, co wybór takiej, a nie innej formy wierszowego przekazu daje kobiecie. Daje eteryczną, bezpieczną niedosłowność. Nie jest wprost o miłości, zakochaniu, dzikiej fascynacji, czy innych strasznych pochodnych. Nie padają kwestie splecionych rąk, seksu, jakiegoś jeszcze przytulania. Ten wiersz oznacza – zwracam na ciebie uwagę i nic z tym nie robisz, jestem na ciebie dość wrażliwa. Oznaczać też może; zauważ, jestem zauroczona tak beznadziejnie, że się bawię w szminki (już umiem dobierać kolory!).

On może zrozumieć, jak zechce; nawet tak  – nie rozumiem.  To chroni przed nie (niezajętym jeszcze wtedy przez Górę), które dość łatwo napisać, czy powiedzieć.
Wiersz nie jest do końca wyznawczy (spalający przyjaźń damsko – męską na panewce), jest w jakiejś mierze informacyjny i są to, na damskie szczęście, informacje podatne reinterpretacji.

Można wybierać znaczenia. Mamy tu pewien rodzaj określania tematu, ale tylko obrazem, na który każda wyobraźnia rzuca inne światłocienie, albo je maluje na szybko, bo wystarczy pokazać, zamiast słownie odrzucać i odmawiać – mamy za dużo różnic między obrazkami.

Wiem, idę dziś w naiwności. Jest milion wierszy, które lepiej – nomen omen – obrazują temat, ale o tym akurat dobrze mi się pisze. W końcu jest jak zarzucanie wędki, a tego każda kobieta powinna się kiedyś nauczyć. 




*tytuł posta pochodzi stąd; Poświatowska, L'amour

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz