Co do tego nie powinno być żadnych wątpliwości: wiersze Macieja Taranka są zjawiskami wyjątkowymi w polskiej poezji. (System autokontroli pyta mnie, czy są w polskiej poezji wiersze niewyjątkowe; odpowiadam, że są.) coming out to tylko wyimek z repetytorium, ale wyimek ukazujący to, co w poezji Taranka najlepsze: gramatyczność poezji, fascynację strukturą, rozgrywanie wiersza na zaimkach zwrotnych, chrzęszczącej grze gramatyki i surowego sensu wgrywanego z wysłużonego kartidżu.
Zwraca uwagę "się". Zwraca? Ups. Cytuję za notką redaktorską Arkadiusza Wierzby: "Zaimek zwrotny (się, «siebie», «sobie») to jeden z gramatycznych sygnałów podmiotowości. Sygnalizuje samozwrotność, tożsamość, ale i autoalienację. «Zwrócona» zostaje uwaga: na tego, który sam zwraca się do «siebie»". Ale gmatwanie z tymi zwrotami to jedna strona medalu. Druga, to kryjący się w tym wszystkim zwrotny i przewrotny podmiot. Nie mam pojęcia, co to znaczy "wylizuję światło ze szkła": telewizor? Może laptop, nie wiem. Ale spróbujmy jakoś przejść się przez ten wiersz. Strofa druga, trzy wersy: wariacje, zwroty, zapętlenia. Każde słowo jest u Taranka uzasadnione: tu nie ma przesady, nie ma pompy, nie ma poczucia fałszywej liryczności: gościa interesuje coś zgoła innego. W manifeście repetytorium Taranek pisze o gramatyce:
mówię w milczeniu poetyki, aby gramatyka zaczęła jak wściekła krzyczeć. mówię
w milczeniu poetyki, aby gramatyka zaczęła jak wściekła kreślić. tu mówię (o) chwyceniu
(ręką) możliwości pokazania (palcem) korytarzy pałacu. tu mówię (o) całości, rozumieniu
mechanizmu rzeczy i (o) ruchu. tu mówię (o) miejscu, nie mówię (o) czasie. tu mówię (o)
czasie, nie mówię (o) miejscu. tu rozpoczynam i nadaję sobie gramatykę (...)
Wszystko rozgrywa się w strukturach: w ruchu, między gramatycznymi trybami. Taranek skacze z metajęzyka w chlapiący na lewo i na prawo język możliwości, zmian, dynamiki, stałego ześlizgiwania się znaczeń. W coming oucie gra to oczywiście z płcią, która jako żywo podlega analogicznym mechanizmom. Gramatyczne zapętlenie zdania o ciele vs zapętlone ciało.
Kupujecie to? Trudno kupić, bo można ściągnąć za darmo (rozdzielczość chleba cenić należy). Ale nie chodzi przecież o ekonomię. Mnie Taranek niepokoi jako podmiot swoich wierszy: podmiot z języka wyjęty, ale też podmiot, który nie waha się poczynić takich wyznań:
boom #3 [#1: WTC, #2: Madryt Atocha]
układałem klocki lego, kiedy wybuchały
bomby w londyńskim metrze linii piccadilly.
układałem klocki lego, kiedy wybuchała
bomba w londyńskim autobusie routemaster.
układałem wysoką wieżę, budowałem swój świat.
To jest miejsce, w którym moja zawieszona wiara w interpretację się odwiesza: bo jak to gra z resztą? Świat zbudowany przez Taranka jest równie pokręcony, (samo)skrętny, jak... boleśnie prosty? Zrozumiały bez słów, bez składni, bez fleksji. I bez milczącej poetyki. Nie do końca łapie mnie gramatyczny haczyk. boom mnie przemiela i zostawia bez języka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz