porządkowanie papierów przeglądanie lekarskich adnotacji
jakby miało się nadzieję na odwrót pośród aktów własności
papierów z gminy ostatnich numerów „pszczelarstwa”
książka
pachnie klubowymi obserwuję na papierze wstydliwe ślady
ojcowskiej lektury na mszy proboszcz cytuje z niej fragment
wiersza który ma świadczyć o miłości czuję wstyd
bowiem nie świadczy
podczas podniesienia rozluźniam pięści uspokaja mnie
dopiero myśl o ulubionym scyzoryku ojca
który włożyłam do trumny
na chwilę przed
To była – jak się okazało – dosyć naiwna nadzieja, że traumę można przepracować jedną książką. Bo czy da się tego dokonać w ogóle? - tak mówiła Małgorzata Lebda – autorka Matecznika w wywiadzie przeprowadzonym dla Fragile. Więc (nie zaczynaj od "więc"!) – jak to jest – czy już się udało z tą traumą? Można powiedzieć – niby tak – widać pracę, widać temat relacji rozłożony na 31 wierszy. To naprawdę dużo. Nie tym podobno należy się martwić, czytając poezję, ale kusi, więc (więc!) – jeszcze raz – gdzie widać tę pracę? Może w niewyraźnej twarzy ojca i chłodach, surowościach miejsc, w których twarz przebywa, w jego spojrzeniach na córkę – córeczkę tatusia, do której – być może – nie mówiło się głośno kocham?
Wspomniane elementy ożywiają to, co było, albo to, czego brakowało. Trudne – niejeden nie chciałby ich przywracać, prawda?
W pewnym momencie oswajania traumy jest tak, że dużo się milczy – wydarzenia, osoby, smaki, zapachy, miejsca przerażają, ale nie da się jeszcze o nich opowiadać. Cały czas wydaje Ci się, że tamto zdarzenie, osoba, rzecz jest stale teraz, stale obok Ciebie. Najcudowniejszym efektem pracy jest odzyskanie zdolności opowiadania historii – zrekonstruowanie wydarzeń i nabranie do nich pewnego dystansu, wytłumaczenie ich sobie, włączenie do życia w postaci bardziej uporządkowanych, niż nieuporządkowanych wspomnień. To się udało! Łączy się, jak najbardziej – z amokiem pisania, rozpamiętywania, o którym wspominała Lebda. Skutkuje szybkim powrotem dawnej historii, dzięki wcześniejszemu stopniowemu wprowadzaniu się w pisanie o niej, pisanie nią – dzięki pozwoleniu sobie na odzyskanie zdolności mówienia. Wiadomo – nie musi to oznaczać pełnego ozdrowienia, ale dużo, bardzo dużo zmienia, układa – niezwykle pomaga.
Koniec przypuszczeń. Wracamy do wiersza. Dlaczego wybrałam ten? Najbardziej dotyka, skrobie, boli – ojciec, o którym była cała książka, umiera. Tak po prostu (bo w Mateczniku – chociaż odpamiętany – jest niewątpliwie żywy - mówił nawet do nas!). Wspomnienia ML się kończą – zamykają się wraz z wiekiem trumny. Warto pamiętać – ona zamyka się już po raz drugi. Przed tym jednak, Córka opowiada o trudnej, ale kształtującej ją mocno relacji. Pozwala jej odejść dopiero w przetworzonej formie. Przed wspomnianym odejściem, Autorka daje sobie prawo do pewnego gestu – zwraca ojcu ulubiony scyzoryk, którym uczył ją pracować we krwi. Nauka się powiodła. Już może rozluźnić pięści.
Wspaniały tekst! Zyskaliście Państwo stałego czytelnika :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy! Cieszymy się bardzo, bardzo i zapraszamy do dalszego czytania! :)
UsuńZ pozdrowieniami,
Weronika