***
Jest mi o tyle twych spojrzeń samotniej.
Ciemniej
Opada
każdy wieczór bez słów,
trudniej słowa rzucone, kwiaty na drodze
podnieść
Cztery spojrzenia ścian miasto zamyka na
smutek,
a obce czyny i ludzie ulatują obok.
W którym wieczorze jak ten odnajdę
Ciszę przechodzącą przez ugór czasu
Bogiem i tobą?
Oto jest znów ulica niedzielna zamknięta
w miejski kurz.
Obcy flet kroków, gdzie szopen płacze z
okien.
Tak samo, tak samo, tak samo jak kiedyś
Niebo patrzy obłe, jak smutek głębokie.
Dni ulatują w trwogę o ciebie,
Noc obca gwiazdami zarasta i blada
miejską trawą.
Wiatr wspomnienia – chmurom oderwana
gałąź.
A przecież te same gwiazdy co tam kołyszą noc nad
Warszawą
Czytając ten wiersz, a czytałam go już naprawdę wiele razy na przestrzeni dobrych paru lat, często wyobrażałam sobie, że nie musi być rozumiany jako przeznaczony konkretnej osobie. Czasem można przecież odczuwać głęboki smutek, jakiś rodzaj samotności, nie wiedząc jeszcze, kto by mógł te odczucia zabrać i rozproszyć. Stawiam więc na niewiadome ty, sentyment dawnych wspomnień, na świat przypominający podmiotowi, że kogoś nie ma, ale nie wiadomo jeszcze kogo. Trwoga o ciebie nie musi być trwogą konkretną, nie musi być tez baczyńską trwogą okołowojenną. Może być, równie dobrze, strachem przed byciem samemu w mieszkaniu wieczorową porą. Może być, czym się czytającemu tylko czuje, widzi.
Czas jest wybitnie sesjowy, trudno mi się skupić na Baczyńskim, ciągle jestem rozkojarzona. Na szczęście, akurat ten wiersz działa uspokajająco, ma nocną melodię, taką gwiezdno – chmurną, roztaczającą odpodmiotową ciepłą opiekuńczość, pewien rodzaj autentyczności. Aż chce mu się wierzyć. I wierzę – że czeka, że tęskni, że widzi tę drugą jakąś osobę – jak mówił w innym wierszu dość podobny podmiot – w szybach każdego tramwaju, że ona mu ten świat robi tak, jak slangowo żart może zrobić komuś dzień, że zajmuje przestrzeń bez zajmowania miejsca.
Wiersz traktuję jako niezwykły – budzi emocje i to emocje nie nadęte. Baczyński smutek nie jest zbudowany tylko dla uzyskania smutkowej formy, nie jest pisany (najpewniej) dla dość głośnych oklasków. Kupuję taki przekaz i wracam do niego często (kiedyś umiałam na pamięć, teraz przytaczam na głos już tylko fragmenty). Uświadamia, że samotność może być mierzalna, że można ją przeliczyć na nieobecne gesty i spojrzenia, które układają się w drogę od domu do domu – teraz już raczej nie po chodniku, a po internetowych kablach.
obraz: Montserrat Gudiol
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz