Jedenaście na dziesięć osób wie,
o kogo chodzi w poniższym wierszu. Zajmować się będę, zatem, jego całą resztą, choć i
pewnie nie całą – bo ileż reszt się zmieści w dwóch tysiącach znaków? Na pewno
będzie o cieple, miękkości spojrzeń, zdolnościach do obserwacji, do bycia
poruszanym i do poruszania.
A jak poruszać? Jak to umieć? Porusza
szczegół, porusza nowość, nieoczywistość. Trzeba być więc nowością,
nieoczywistością, być szczegółem. Być takim poetą, który te wszystkie cechy
zawrze w podmiocie i najlepiej (to dla fanów), jeśli choć trochę tym podmiotem jest.
Ostatnio dużo jeżdżę, bardzo dużo, więc czytam, żeby myśleć li tylko o tym, co mam w zdobionej, czarnej okładce na książki. W tramwaju numer 8 i autobusie 106, marcowo – Melancholia Bieńczyka. Opisywane tam aspekty melancholiczne, wiążą się, moim zdaniem bardzo mocno, z poezją Młynarskiego. Jak się okazuje, w miarę zgłębiania wspomnianej książki; dobrą maską dla melancholii jest ironia, pewne przejawy humoru, które – albo; na zasadzie depresyjnych masek, skrywają nieszczęście, albo – budzą dobroczynny dystans, odkrywający coraz to szersze perspektywy zdarzeń.
Zobaczmy jak to wygląda w wierszu, na żywo. Uwaga, włączam obrazy.
nr 1 - poetka dowcipna , psotna (…)
wszyscy Ją świetnie znali, wszyscy Ją strasznie kochali.
nr 2 - w środku
(…) straszliwie zziębnięta, (…) samotna.
Wyczuwam kontrast. Ba, on się nawet sam maluje!
Melancholia to rzecz samotna, a nie psotna – to refleksyjne przeglądanie się w sobie, kontemplowanie
utraconego, które nigdy nie wróci. Związane jest z przyjmowaniem perspektywy
dystansu, który pozwala zauważać szczegół,
który każe go zgłębiać i opisywać, dając w ten sposób melancholikowi tymczasową
wolność, złudzenie melancholicznego końca, który de facto, końca przecież nie ma.
Wydaje się, że każdy przywołany przeze mnie wyżej obraz przedstawia zupełnie inną poetkę – logiczne, prawie jasne. Idąc jednak dalej, próbując się przebić przez Bieńczykowe treści i lekko je parafrazując, trzeba przyznać wspomnianej poetce prawo do łączenia niejako dwóch poetek w sobie. Tej, która jest urocza, kochana, śmieje całkiem wdzięcznie i drugiej – czekającej na czułość, upijającej się – jeśli już – to pewnie na smutno. To wszystko jest jej. Melancholijna (ale) całość.
Wydaje się, że każdy przywołany przeze mnie wyżej obraz przedstawia zupełnie inną poetkę – logiczne, prawie jasne. Idąc jednak dalej, próbując się przebić przez Bieńczykowe treści i lekko je parafrazując, trzeba przyznać wspomnianej poetce prawo do łączenia niejako dwóch poetek w sobie. Tej, która jest urocza, kochana, śmieje całkiem wdzięcznie i drugiej – czekającej na czułość, upijającej się – jeśli już – to pewnie na smutno. To wszystko jest jej. Melancholijna (ale) całość.
Co robi wspomnienie melancholii w takim wierszu?
Znów zwraca uwagę na szczegół. Uczula na niego – nie szarpie. Dotyka delikatnie.
Zadam sobie końcowe pytanie – dlaczego sądzę, że w Poetce jest (po raz dziesiąty!) melancholia? Bo Młynarski pisze niemalże humorystycznie, zadaje kilka niby łatwych (acz ciężkawych) pytań, używa nieziemsko prostych słów, równo rymuje, patrzy miękko i czule. Dałoby się powiedzieć – przez wiersz się uśmiecha. Jeżeli karci, pytając, to subtelnie – wszystko w granicach (właśnie) uśmiechu. Robi rzecz bardzo ciekawą – zamyka historię dwóch obrazów Jednej nie tylko w jej historii, ale i we własnej – poety melancholijnego, który – zza maski – nad niebieskim jeziorem, wzdycha tak, że okular się mgli.
Zadam sobie końcowe pytanie – dlaczego sądzę, że w Poetce jest (po raz dziesiąty!) melancholia? Bo Młynarski pisze niemalże humorystycznie, zadaje kilka niby łatwych (acz ciężkawych) pytań, używa nieziemsko prostych słów, równo rymuje, patrzy miękko i czule. Dałoby się powiedzieć – przez wiersz się uśmiecha. Jeżeli karci, pytając, to subtelnie – wszystko w granicach (właśnie) uśmiechu. Robi rzecz bardzo ciekawą – zamyka historię dwóch obrazów Jednej nie tylko w jej historii, ale i we własnej – poety melancholijnego, który – zza maski – nad niebieskim jeziorem, wzdycha tak, że okular się mgli.
P.S.
Marcinie, dziękuję za Bieńczyka. Oddam niebawem!
szkic: Weronika Janeczko
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz