Jeże (zamiast erotyku)
Opowiadać o miastach jak o szklance wody?
Mówienie językami jak gubienie pinu Są
więc trzeba być nożycami: opowiadać
o miastach jak wykreślać przypisy z nieskończonej listy
(a czysty jest ton flow i szklanka): opowiadać o ustach
jak kroić porzeczkę na osiem (obraz
czyli lustro lub ekran A dotknij) potem zjeść ją na raz
Opowiadać o rzęsach jak o wojnie: starać (się? o?
język?) Płynny jak gubienie pinu jest
rytm i przester (tu traktat orzech i łupina:
pozwolić by przester pozarastał drogę)
A jeże są arbitralne taki mogę
język: o szklance wody opowiem ci
jak o miastach
Wyznaję taką zasadę, że wiersze się czuje. Mają coś
budzić (i tłukę o tym nieustannie) nawet, jeśli są niezrozumiałe. A czemu
niezrozumiałe? Bo konteksty (wyjdzie, że nie znam), bo znaczące w dwie strony
przerzutnie (a co jeśli fantazja pójdzie za daleko?), bo wstyd, że się nie
trafi z interpretacją (kłania się szkolna maniera i gra w co autor miał na myśli).
Zalałam Pamięć
zewnętrzną. A miał być post o Jurczaku. Mogłabym zrobić sobie urlop, nie
prasować uparcie książki, żeby wyschła, ale ogromnie bym chciała o tych Jeżach. Przeczytałam i ciągnie. Trudny
jak nie wiem. Rozgryzam w domu, rozgryzam w tramwaju, znowu w tramwaju i znowu
w domu. Kawa. Black (noc, swoją drogą, też za oknem).
Przepisałam wiersz do zeszytu (ołówek by zepsuł
jeszcze wilgotną książkę), podkreślam, zaznaczam, czytam współlokatorce, pytam: co ci się myśli po tym? Odpowiada, że
jej się myśli znak zapytania. To jest pierwsza rzecz, która pojawiła
się też u mnie po Jeżach (zaraz obok chęci rozłożenia – dorozumienia wiersza).
Opowiadanie jest domeną każdego pisarza. Wycina zdarzenia,
naświetla, zbliża. Co dzieje się jednak, jeśli pisarz próbuje opowiedzieć o nieopowiadalnym,
albo o tym, co mieści się jedynie poza wierszem, co nie daje się pociąć,
o kimś, kto nigdy nie da się rozebrać (na cząstki), poćwiartować? Zaczyna dziać się bezsens. Albo inaczej: może
się zadziać.
Procedura najwyższego ryzyka. Jak wybrać (i którą) część
nieopisywalnego, żeby je opisać? Jak wybrać część, żeby nakreślić całość? Jak
zrobić coś z niczego? To są pytania z gatunku; Co było pierwsze – jajko czy kura? (Chuck Norris). Wydaje mi się,
że właśnie to mi się myśli w kontekście tego wiersza. Jest o nieopisywalnym.
Najpiękniejszą, według mnie, reakcją na różne
emocje jest brak słów, który łączy się z pewnym rodzajem mocniejszego czucia
(takiego, które ma tendencję do wychodzenia oczami). Najpełniejszym uczuciem
jest takie, którego nie da się opisać. Idźmy więc dalej; najpiękniejszym
wierszem o miłości, będzie wiersz, który się bije z tym, co nieopisywalne i
mimo wszystko, usilnie, próbuje o tym opowiedzieć. Jeże dotykają szalonego
metapoziomu. Przenosimy się do nich zamiast do opowieści o rzęso – wojnach, bo
jeże są arbitralne, w miarę łatwe, dotyczą same siebie, mogą zastąpić erotyk,
który dotyka dość często co najmniej dwóch osób – a jak o nich pisać, skoro się
nie wie do końca, czy im opowiedzieć o miastach jak o szklance wody, czy o szklance wody
jak o miastach?
W sumie, może najlepiej wykreślić wszystko i zostawić gdzieś w kąciku duży znak
zapytania.
W sumie, może najlepiej wykreślić wszystko i zostawić gdzieś w kąciku duży znak
zapytania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz