Do krojenia marsz! – powiedziała,
zmniejszona do potrzeb wiersza, Bronka. Ojciec posłusznie wszedł do tomografu.
Wyznaczony cios przeszedł kolano,
ręce, zęby. Czegoś takiego nie było w miejscowym szpitalu. Lekarze zwołują
zebranie. Leżał jakoś krzywo, mogę to wziąć do domu? Niech klikną jeszcze
raz. Proszę już leżeć spokojnie.
Cięcie. Nowicka opiera się o ścianę. Nikt nie wie - to ona sprawnie
rozdzieliła ojca na atrybutywne części. Patrzenie filmuje chwile. Każdy z
atrybutów znajduje sobie miejsce wokół ułamka sekundy, zacieśnia go, okręca
mocno jak skuteczny wąż, trochę dusi. Powietrza robi się mniej
niż zwykle. Zamykam książkę. Wdech.
Mam problem ze skupieniem się na treści wiersza, chociaż, co jasne,
treść do mnie trafia. Skupiam się na formie, która sprawiła, że chciało mi się
zatrzymać w trakcie czytania tomu. Zatrzymać na dłużej. Bo Kieszenie.
Na początku wyobrażam sobie, że na wpół urzeczowienie
rąk będzie służyć czysto filmowej obserwacji, że to będzie szybki cykl zdjęć.
Ułożony, żeby odpamiętać, co składało się na gniecionego matką ojca i to, jak
widziało się go spod dziecięcych nóg rodzinnego stołu. Widzę jak mały podmiot zapełnia
prawe dolne rogi chudego notesu i tworzy jedną z pierwszych własnych animacji. Zaryzykuję
stwierdzenie, że każdy, będąc cztero-pięciolatkiem, narysował podobną. I był dumny.
Problem jest taki, że film naszej drobnolatki łączy się z pewnym doświadczeniem i
możliwe – nie jest to pierwsza z jej produkcji. Dziewczynka nagle rośnie, okazuje
się całkiem dużą Bronką, artystką, reżyserką znanego show. Po co był jej ten
dziecięcy zabieg? Należy odpowiadać ostrożnie. Pewnie znów wypadnie mi zabawić
się w psychologa. Niewątpliwie, wiersze Nowickiej wiążą się z cierpieniem, a w
sytuacjach z nim związanych pamięta się często sam ból, fragmenty zdarzeń,
szczegóły otoczenia – na przykład narzędzia takie, jak nóż lub takie, jak ręka.
Co robić, jeśli chce się uniknąć cierpienia? Zależnie od sytuacji – dobrze
zażyć tabletkę lub zwiać. To przynosi efekt. Ucieczką może być schowanie rąk. I
to w dosłownym znaczeniu. Komuś. Niech ich nikt nie znajdzie.
Jest też drugi sposób – całkiem skuteczny - rozłożenie kogoś w pamięci na
maleńkie części – tak, żeby skrawki dało się włożyć do małego pudełka o
pojemności wiersza. Jeśli podpalisz umiejętnie, wybuchną i staną się,
choć na chwilę, nowe, trwałe, większe. Na przykład tak duże, żeby zasłużyć na
Nike.
Ojciec został w tomografie. Przekroje dalej się tworzą. Mała Bronka
opiera się o ścianę i rysuje – metodycznie, z zacięciem – a co? Rysuje wiersz.
Patrzcie jak się porusza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz